piątek, 13 listopada 2009

Cywilizacje, Eony - cykliczna koncepcja czasu.

Żyjemy w świecie ruin. Nie tyle materialnych, kilkusetletnich katedr, ale przede wszystkim ruin pewnej idei spajającej niegdyś kontynent, której tamte są zaledwie niemym świadectwem. Idea ta narodziła się 2000 lat temu. Za nią oddawali życie męczennicy, asceci i wojownicy. W jej imię rozszerzano imperia, odbijano ziemię z rąk niewiernych, wysyłano misje w najdalsze zakątki świata. Wreszcie, nią właśnie żywiła się przez te dwa millenia kultura Europy; pozostawiając po sobie dzieła muzyczne, literackie, plastyczne, czy nadmienione już pomniki w postaci ogromnych katedr. Idea ta byłą sednem, sercem 'naszej' cywilizacji.
Dzisiaj, na naszych oczach odchodzi w przeszłość jej duchowe oddziaływanie. Kryzys rozpoczął się mniej więcej 200 lat temu, a w ostatnich dziesięcioleciach nabrał takiego rozpędu, iż zmiótł on jakąkolwiek nadzieję na odrodzenie.
Tą ideą jest oczywiście chrześcijaństwo. Dlaczego jednak doszło do kryzysu? Po prostu, wyczerpaniu uległ 'impet pasjonarny', który nadawał mu sens. Innymi słowy, przestało być ono zasilane energią wybitnych jednostek, w wyniku czego nie było już generatorem tejże energii dla mas.
Być może też, idea ta rozwinęła podobnie jak dojrzałe drzewo koronę swoich możliwości i zaczęła w końcu obumierać?
Idea, czy lepiej – ideomatryca, a więc cały plan funkcjonowania wyznacza cele i prawa kierujące cywilizacją. Obumieranie idei to zarazem starzenie się cywilizacji.
Problemem kryzysu cywilizacji zajmowało się już wielu myślicieli. Spengler, Toynbee, Jockey, Evola, Myatt wszyscy oni kładli nacisk na cykliczność tego procesu. Śmierć jest dla cywilizacji czymś równie naturalnym jak dla każdego żywego organizmu i tak jak on przeżywa ona fazę wzrostu, dojrzewania/ ekspansji i obumierania. W jej miejsce przychodzi następna.
Przejście od jednej cywilizacji do drugiej może mieć charakter płynnej i rozciągniętej w czasie przemiany, lub być nagłym nieprzewidzianym skokiem. Tak jest w przypadku najazdów i wyniszczającej wojny, czy rewolucji.
Każdej cywilizacji przypisany jest koniec. Gnoza znała pojęcie Eonu; kosmicznej energii nadającej kształt i kierunek erom historycznym. Chrześcijaństwo akcentowało ten wątek, zaczynając rachubę czasu od narodzin Chrystusa. W swoich listach Paweł czyni też wiele odniesień do Eonów. Zresztą jest to powszechny w historii wątek, liczenie czasu od wielkiego wydarzenia, np. od założenia Rzymu. Przyświeca temu oczywiście jakaś ogólna koncepcja, idea nadająca sens i kierunek, pewien duch, duch czasu (Zeitgeist).
Tak się składa, iż początek obecnej ery/ Eonu zbiegł z precesją punktu równonocy do zodiaku Ryb. Jeśli wierzyć astrologii energia Zodiaku wpływa na erę, której patronuje. W każdym razie nie uszło to uwadze wczesnych chrześcijan wykorzystujących emblemat ryb jako symbol nowej wiary.
Dziś Eon Ryb odchodzi w przeszłość. Podobnie chrześcijaństwo. Jest ono w głębokim impasie tak jak cywilizacja Zachodu, czy ogólnie mówiąc białego człowieka, której motorem działania było przez ostatnie dwa millenia. Jest to proces naturalny. Pytanie, co dalej?
Współczesny Zachód stoi na krawędzi. I nie pomoże mu to, iż dysponuje zaawansowanymi zdobyczami techniki oraz nadwyżką produkcyjną. Jest dekadencki, podobnie jak dekadenckim był Rzym przed upadkiem. Dewiacje seksualne, zanik tożsamości kulturowej, brak jakichkolwiek impulsów wertykalnych te wszystkie czynniki zadecydują o tym, iż w starciu z ewentualnymi barbarzyńcami biały człowiek będzie łatwą ofiarą.
Nie oznacza to oczywiście, iż nieunikniona jest jakaś wojna ras o jakiej wieścił Spengler. Niekoniecznie. Możliwe jest też powolna agonia – dogasanie. Podobnie było przecież z Cesarstwem Rzymskim. „Upadało” ono przez dobre kilka stuleci, tak, iż trudno byłoby ustalić właściwy moment owego upadku. Nie było jednego wielkiego najazdu, ani jednej wielkiej wojny, wystarczyły drobne podchody, bunty, potyczki, za którymi szły dziesięciolecia infiltracji struktur państwowych przez obcych by zobaczyć Imperium w kawałkach.
Warto też przypomnieć, iż barbarzyńcy (plemiona germańskie) jako jedna ze sił sprawczych upadku Rzymu sami podnieśli w końcu sztandar Roma Aeterna. W ten sposób powstało cesarstwo Karolingów z pretensjami do dziedzictwa rzymskiego.
Tak więc przemiany cywilizacyjne mogą być zarówno skokowe i dramatyczne jaki i przypominające powolne starzenie się. Jak umrze obecnie dominujący model cywilizacji „Zachodu”? Czy wyczerpał on już ostatecznie swój potencjał, przechodząc w fazę gnicia, czy obudzi się raz jeszcze w agonalnej konwulsji? Kto przejmie po nim palmę pierwszeństwa?
Czy na tej „ziemi jałowej” posługując się terminem Tomasa Sternsa Eliota, jaką jest współczesny Zachód jakiekolwiek ziarno jest jeszcze w stanie przyjąć się i wydać plon?
Zobaczymy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz