wtorek, 17 listopada 2009

Mitraizm - siedmiostopniowa drabina do Empireum

Hierarchia mitrejska była siedmiostopniowa. Geneza tej drogi ginie w dalekiej przeszłości sięgając nawet szamanizmu i jest powszechna dla organizacji inicjacyjnych z różnych zakątków świata. Siódemka ma zresztą głębokie znaczenie uniwersalne dla wszystkich kultur, obrazuje pełnie. Siedem szczebli wtajemniczenia pozostaje w relacji do Siedmiu Sfer starożytnej kosmologii i astrologii1.
Każdemu stopniowi patronowała odpowiednia planeta. Świadczy o tym nie tylko ikonografia, ale i zachowane relacje. Celsus, pogański adwersarz chrześcijaństwa przekazuje informacje o misteriach perskiego boga Mithry, których znakiem jest litera X, symbol przecięcia się ekliptyki z równikiem niebieskim, a ich istotą jest wędrówka po drabinie siedmiu stref planetarnych i dotarcie do ósmej, ostatniej bramy.
O tym, jakie były kolejne stopnie wtajemniczenia w inicjacje mitrejskie dowiadujemy się od św. Hieronima z jego listu do Lety. „Przed paru laty” pisze on „wasz powinowaty Grakchus (...) zniszczył jaskinię Mitry i wszystkie jego potworne podobizny, którymi dają się wtajemniczyć; Kruk (Corvus), Skryty (Cyphrus), Żołnierz (Miles), Lew (Leo), Pers (Persa), Biegacz Słoneczny (Heliodromus) i Ojciec (Pater)”2
Odpowiednie stopnie inicjacji odpowiadały następującym planetom i bogom; Kruk (Corax) Merkuremu, Narzeczona (Nymphus) Wenus, Żołnierz (Miles) Marsowi, Lew (Leo) Jowiszowi, Pers (Perses) Księżycowi, Posłaniec Słońca (Heliodromus) Słońcu i wreszcie Ojciec (Pater) Saturnowi.
Niestety, nie potrafimy dziś odtworzyć dokładnie wszystkich obrzędów na kolejne stopnie wtajemniczenia. W wielu wypadkach, wobec braku jakichkolwiek źródeł pisanych pozostają jedynie domysły oparte na enigmatycznych symbolach sakralnej sztuki mitrejskiej. Nieznane są teksty, śpiewanych czy recytowane podczas ceremoniałów i świąt modlitw. Wiadomo, że uczestnicy misteriów, którymi mogli być tylko mężczyźni przechodzili, jak już było wspomniane przez siedem poziomów wtajemniczenia. Przejściu z jednego na drugi towarzyszył specjalny ceremoniał. Kandydaci musieli podjąć się szeregu prób i poddać się ablucjom oczyszczającym, rodzajowi chrztu uwalniającego od grzechów. Dokonywano go zazwyczaj za pomocą wody, o czym świadczą liczne w świątyniach mitrejskich fontanny, sadzawki, czy strumienie. Natomiast, przy dopuszczeniu do wtajemniczenia na poziom Lwa czy Persa, oczyszczenia dokonywano polewając ręce i język miodem3. Ciekawy ceremoniał stosowano przy inicjacji na żołnierza. Do kandydata zbliżano zawieszony na mieczu wieniec, ten zaś odsuwał go mówiąc, że jego jedyną ozdobą jest Mitra. Odtąd nigdy nie nosił już wieńca, oraz odmawiał jego zakładania nawet podczas ważnych uroczystości, jak na przykład przyjmowania odznaczeń wojskowych, mówiąc; „on należy do mojego boga”, bądź „Mitra jest moją prawdziwą koroną”.4 Poza tym wiele inicjacji, jak zresztą świadczą zachowane gdzieniegdzie freski dotyczy prób odwagi i wytrzymałości na ból.
Najwyższym stopniem wtajemniczenia był Ojciec, który przewodniczył obrzędom. Podczas nabożeństwa poświęcał chleb i wodę zmieszaną z winem i spożywał go, podczas wspólnego posiłku wraz z innymi wtajemniczonymi.
Miraizm wystawiony był przez to na wrogość chrześcijan dostrzegających zbieżność jego doktryny i obrzędów z własnymi. Tertulian, którego ojciec był wtajemniczony w misteria mitrejskie nazywa je nawet „diabelska parodią eucharystii”. Obrzęd ten kojarzący się rzeczywiście z chrześcijańską eucharystią budzi do dziś kontrowersje.
Dopiero przejście trzech pierwszych stopni wtajemniczenia, do których przystępować mogły nawet dzieci dawało przywilej uczestnictwa w misteriach. Zaś wszyscy niżsi stopniem wyznawcy, podobnie jak katechumeni chrześcijańscy mieli prawo przebywać w tym czasie, tylko w przedsionku prowadzącym do kaplicy właściwej.
Polski badacz Tadeusz Zieliński5 analizując siedmiostopniową symbolikę misteriów mitrejskich skojarzył katolicki rejestr grzechów głównych z pewnym wierszem Horacego. Jak wiadomo grzechów jest siedem, jeśli w ich łacińskim brzmieniu przeczyta się kolejno po pierwszej literze każdego z nich otrzymamy wyraz SALIGIA. Bowiem pycha to Superbia, łakomstwo Avaritia, lubieżność Luxuria, gniew Ira, obżarstwo Gula, zazdrość Invidia, lenistwo Acedia. Daje to razem właśnie ‘Saligia’, słowo nic nie znaczące, acz łatwe do zapamiętania. Powszechnie uważało się, iż ten mnemotechniczny trik pochodzi z Sentencji Piotra Lombardczyka, największego teologa XII wieku. Ma więc stosunkowo późny, chrześcijański rodowód. Ojcom kościoła przyświecała tu jednak reguła: ”Cokolwiek, kiedykolwiek, przez kogokolwiek dobrze było powiedziane, należy do nas chrześcijan” 6 Dlaczego więc i w kwestiach etyki chrześcijaństwo nie miałoby się inspirować antykiem, skoro jak wiadomo św. Ambroży zaczerpnął naukę o czterech cnotach kardynalnych poprzez Cycerona z etyki stoickiej, a pośrednio z psychologii Platona?
Takie pytanie zadał sobie Zieliński wobec nauki o siedmiu grzechach kardynalnych, czy aby i one nie mają, łącznie nawet z ich mnemotechniczną kolejnością źródeł antycznych? Natknął się bowiem na pewien wiersz Horacego z pierwszego listu,7 w którym przeplatają się one, w strofach poematu w tej samej kolejności.
A więc nauka o siedmiu grzechach jest, nie tylko starsza niż chrześcijaństwo, ale i sam Chrystus. Zieliński kojarzy je z astrologią na podstawie pewnego komentarza Serwiusza (IV w.) do Eneidy Wergiliusza. Jak już wiemy stref planetarnych jest w niej siedem co budzi skojarzenia właśnie z liczbą owych grzechów. Komentarz Serwiusza to potwierdza: „Filozofowie zaś uczą, co zstępująca dusza w każdej sferze traci. W związku z tym także i astronomowie utrzymują, że nasze ciało i nasza dusza są podwładne każdemu z bóstw planetarnych, tak że dusze przy swoim zstąpieniu niosą ze sobą lenistwo Saturna, gniewliwość Marsa, lubieżność Wenery, chciwość Merkurego i władczość Jowisza. Te wpływy mącą duszą i pozbawiają ją zdolności przejawiania własnej siły i zdrowotności” 8
Jak widać jednak, brakuje dwóch pozostałych grzechów i odpowiadających im planet. Chodzi tu o ‘światła’ (‘phota’), czyli o Słońce i Księżyc, odróżniane od planet właściwych. Im brakuje obżarstwa i zazdrości. Zieliński wysuwa tu hipotezę, iż obżarstwo można przypisać Słońcu, z racji jego „wszechpożerającej siły żaru”, a żółty Księżyc łączy się
z podwładną mu duszą „oblaną żółcią zazdrości”.9 Tak więc każdej planecie przypisana byłaby pewna słabość, zła skłonność, z którą inicjowany musiał się zmierzyć i ją pokonać.
Co oznaczała cała ta enigmatyczna symbolika, czerpiąca z tak wielu mitologii? Jaki był sens inicjacji i przechodzenia przez kolejne stopnie wtajemniczeń? A
by odpowiedzieć sobie na te pytania, należy, z braku bezpośrednich przekazów (tekstów liturgiczncych) odwołać się do analogicznego (by nie powiedzieć identycznego) modelu kosmosu u gnostyków, a także poglądów na wędrówkę dusz wyrażonych w dialogach Platona i spekulacjach neoplatoników. Jak się okaże, te modele i mity z powodzeniem tworzą spójny i jak wszystko wskazuje bliski rzeczywistości obraz sensu inicjacji w te synkretyczne misteria.
Jak była o tym mowa, w poprzednim rozdziale gnostycki model świata był więzieniem w którym przyszło żyć, ludziom – upadłym bogom, którzy zapomnieli o swej boskości.
Platon w siódmej księdze Państwa przedstawia Glaukonowi następującą wizję; „Wyobraź sobie ludzi siedzących w podziemnym przestworzu, w jakiejś jaskini, z wejściem otwartym dla światła i długą ścieżką przebiegającą przez całą długość groty”10. Dalej objaśnia, iż obraz ten jest metaforą ludzkiej kondycji w fizycznym świecie, który jest jedynie niedoskonałym odbiciem świata idei.
Z kolei neoplatonik Porfiriusz w „Grocie nimf”, dziele komentującym pewien ustęp z „Odysei” stwierdza, iż starożytni widzieli w jaskiniach „obraz kosmosu”, „symbol wszechświata zrodzonego z materii”11. Były więc symbolami kosmosu rozumianego jako świat zmysłowy za sprawą swych właściwości. Są one bowiem; „ciemne, skalne i wilgotne”12. Te cechy są antytezą świata umysłowego, a ściślej świata jaźni, który zawsze kojarzony był ze światłem, bezcielesnością i nieuchwytnością.
Dalej pisze on, że Persowie (mitraiści?) nazywali 'jaskiniami' miejsca wtajemniczeń, gdzie objaśniali zstępującą i wstępującą drogę dusz. Zaratustra miał poświęcić jedną z jaskiń Mitrze, a przedmioty w niej ułożone symbolizowały elementy i sfery kosmosu13.
Co jest również bardzo istotne, sam Mithra przedstawiany był często na reliefach jako ten, co narodził się ze skały, lub kosmicznego jaja. Być może jednak, jak na to wskazuje powyższy kontekst i na co zwraca uwagę prof. Ulansey14 nie chodzi tu o fizyczne narodziny, czy w ogóle o narodziny, ale raczej o przekroczenie barier kosmosu. Przedstawienia bowiem zwracają uwagę na fakt bycia Mithry poza sferyczną skałą/jajem. W tym wypadku, o ile mitrejska jaskinia jest kosmosem widzianym od wewnątrz, sferyczna skała z której wynurza się Mithra byłaby jego przedstawieniem od zewnątrz. Taką interpretację potwierdza to, że wokół owej „skały” owija się często wąż będący znanym orfickim i gnostyckim wyobrażeniem kosmosu otoczonego przez Lewiatana. W takim wypadku chodziłoby więc nie o narodziny Mithry ze skały lecz, co najwyżej o jego „ponowne narodziny”, jako inicjowanego. O wejście w sferę hiperkosmii, po przekroczeniu bariery kosmosu (skałą = materia). Co więcej Mithra dokonuje owego aktu samodzielnie, o czym świadczy łopata w jego ręku (w drugiej ręce trzyma zazwyczaj nóż).
Mitrejska grota (lub podziemna świątynia) była więc miejscem początku, inicjacji to w niej świętowano 25 grudnia jako dies natalis sol invicti, narodziny boga Mitry ze skały. Samo słowo „inicjacja” wywodzi się od łacińskiego initium – początek, stąd bierze się słowo inicjować czyli zapoczątkować. „In ire” oznacza również wchodzić i wiąże się z Janusem, bogiem opiekuńczym początku. Staje się więc jasna geneza słowa Janua (od nich januarius – styczeń, a więc miesiąc inaugurujący początek roku, oraz drogi wstępującej Słońca po ekliptyce) - wejściowe wrota, w tym wypadku wrota północne, otwierające przestrzeń inicjacji stanowiącej most łączący niebiosa z ziemią.
Wrota te Porfiriusz umieszcza w znaku Koziorożca: „Rzymianie świętują saturnalia, kiedy Słońce jest w sferze Koziorożca...w tym festiwalu niewolnicy odgrywają role ludzi wolnych... Takie święta ukazują zamiar ich twórcy, że mianowicie ci, którzy stali się niewolnikami, za przyczyną bramy nieba są teraz wyzwoleni przez święto Kronosa (to jest Koziorożca) jako powstali z martwych i mając nowe narodzenie. Ścieżka biorąca swój początek u Koziorożca jest drogą zstępowania. Dalej, jako że bramę nazywają Janua to miesiąc otwierający zwą januarius, kiedy to słońce powraca do Koziorożca, czyli ku wschodowi i powoli podnosi się ku północy”15.
Saturn jest patronem dusz zstępujących jako że sam wedle mitu niesiony namiętnością seksualną zstąpił z nieba za co został ukarany kastracją. Tu warto wspomnieć, że dusze zstępujące na Ziemię przejmowały w zależności od czasu narodzin tendencje stref planetarnych i znaków zodiaku im patronujących. Tak tłumaczono cechy charakterologiczne, co zresztą przetrwało w modnej do dziś astrologii.
W tym wypadku miejsca przecięcia się zodiaku z ekliptyką, a więc punkty przesilenia słonecznego letniego i zimowego wyznaczały kosmiczne wrota. Północne wejście było do zstępowania dusz ku Ziemi, zaś południowe dla wstępowania ich w sferę gwiezdną, aż wreszcie hyperkosmiczną – Empireum.
Wedle Homera jednak; „Tego wejścia ludzie przekroczyć nie mogą, należy ono bowiem do Nieśmiertelnych”16. Czyżby więc, wyznawca Mithry dochodząc do ostatniego stopnia wtajemniczenia stawał się „nieśmiertelnym” w sensie duchowym, a więc równy bogom? Jest to wielce prawdopodobne, gdyż, jak już zostało wspomniane przez Celsusa celem tych misteriów była wędrówka przez siedem sfer planetarnych ku górze, czyli ku wyzwoleniu z „planetarnych” uwarunkowań, żądz i skłonności niższego ja.
Jako żywo przypomina to gnostycką koncepcję sferycznego świata materii stworzonego przez Demiurga i strzeżonego przez jego archontów (Eony), strażników poszczególnych bram.
Porfiriusz konkluduje; „Powiązanie Raka i Koziorożca z dwoma „wejściami” pochodzi z czasów teologów, podczas gdy Platon mówi o dwóch „otworach”, Numeniusz i Kroniusz twierdzą, że brama Raka jest tą, przez którą zstąpili, zaś wstąpili bramą Koziorożca. należy zauważyć, że Rak jest w kierunku północnym, to jest właściwym dla zstępowania, a Koziorożec sytuuje się w kierunku południowym, to jest stosownym dla wstępowania. Północne sfery należą do dusz zstępujących ku narodzeniu i północne wejście do jaskini jest ową „ścieżką zstępowania”. Południowe sfery należą nie do bogów, ale, ściślej, do tych, którzy wstępują do nich”17.
Wygląda więc na to, że dusza dopiero przekroczywszy ostatnią barierę wkracza w świat bogów.
Zanim jednak do tego dojdzie musi stanąć twarzą w twarz z ostatnim, tajemniczym i przerażającym bóstwem.

(fragment książki)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz